W drodze do domku musiałam załatwić na mieście kilka spraw.
Miałam dużo szczęścia w niefarcie.
Wyjeżdżając z pracy widziałam jak się gromadzą czarne chmury burzowe. Krążyły, lekko pokropiło i poszła cała burza dalej...a ja jechałam za nią :)
Do domku dojechałam suchuteńka. Podczas gdy widziałam spustoszenie jakie robiła burza tuż przed moim nosem. Wszędzie kałuże, piach na drodze, pełno połamanych drzew.
Widziałam dwa samochody totalnie zmiażdżone przez drzewo powalone błyskawicą.
Przed burzą uchroniła mnie również krótka przerwa na Piotrkowskiej. Spadł mi łańcuch, ale tak niefortunnie że męczyłam się okropnie.
Moje nieudolne próby radzenia sobie w trudnej sytuacji dostrzegła przejeżdżająca straż miejsca....i tu...SZOK...wysiedli i zaproponowali pomoc :)
Ubrudzili się, napocili, ale zrobili :D
Pozdrowienia przy okazji dla wspaniałych panów mundurowych, postawa godna podziwu :)
Od dzisiaj w torbie będę wozić parę gumowych rękawiczek na nieprzewidziane okazje :p
Traktuje mój rowerek jako doskonały środek transportu po zatłoczonych ulicach miasta :), polecam wszystkim.
Jest to fajna forma relaksu po całym dniu siedzącej pracy,w weekendy zwłaszcza.Poza tym drogie panie...doskonale rowerek kształtuje nóżki :)